czwartek, 18 lutego 2016

Pierwszy post i pierwsze dwie kreski.


   No i stało się. Stała się rzecz, która zmieniła moje życie na zawsze. Śmialiśmy się, że na walentynki będę umierać z powodu okresu. Przestało nam być do śmiechu jak na walentynki okres nie przyszedł a następnego dnia zobaczyliśmy dwie kreseczki na teście ciążowym.
   Głupia nie jestem, wiedziałam, że to może się stać. Ale i tak było niedowierzanie. Niedowierzanie? To za mało. Był szok, jakiego nigdy nie doznałam. Latałam po naszych 27 metrach kwadratowych i krzyczałam ''no nie wierzę!'.No nie wierzę!. Krzyczałam , płakałam, nie wierzyłam. No szczerze? Myślałam że to jakiś sen! . Mówię do mojego ''no weź mnie obudź'' - uszczypnął, ale się nie obudziłam. I znowu atak paniki. Mówię do mojego '' co myślisz?'' -''wiedziałem , że tak będzie, cieszę się''. Uff, chociaż tyle. Ja nie byłam załamana, nie miałam w głowie tekstów typu ''nie dam rady, po co mi to''. Ja po prostu nie wierzyłam. Czułam się jak w jakimś śnie. No serio.


   Dobra. Trzeba się ogarnąć. Głęboki oddech, Oj bardzo głęboki. Wdech i wydech, Jedziemy po drugi test, bo przecież ten mógł się mylić. No i pojechali. Cali w stresie, szczęściu lecz i w niepokoju. Poszliśmy sobie na soczek. No, przynajmniej ja piłam sok, bo mój to całe piwo na raz przechylił. Nie wytrzymałam zrobiłam test w knajpce, w której właściwie to pracuję . Gdy szłam go robić, gdy szłam potwierdzić się w przekonaniu, że będę mamą, ja już wiedziałam, że wyjdzie pozytywny, i mój przyszły małżonek też wiedział. Więc w szoku nie byłam, gdy znowu zobaczyłam dwie kreski. ..

   Wróciliśmy do naszego pudełka . W sumie wieczoru nie pamiętam dobrze.Szybko poszłam spać, ale w nocy co chwile się budziłam. Rano wstałam z płaczem, w sumie nie wiem czemu. Obdzwoniłam wszystkich lekarzy a następnego dnia poszłam do jednego z nich.

   Miła Pani powiedziała, że mojego groszka jeszcze nie widać. Żebym przyszła za parę tygodni. Kazała uważać mi na siebie, bo ''wszystko może się stać '' i żebym ''nie informowała za wcześnie bliskich, bo ciąża nie koniecznie może się utrzymać''. Tak mi się smutno zrobiło. Rzeczywiście, może jeszcze za wcześnie, ale na myśl, że groszek może sobie nie dać rady, tak mnie serduszko ściska . Bo chociaż mam tyle wątpliwości, mam tyle czarnych myśli, to chciałabym bardzo za parę tygodni zobaczyć na usg tego brzdąca, co mi JUŻ życie do góry nogami wywrócił.

   Pozostaje mi już tylko czekać. I uważać na siebie. I dzielić się z Wami wszystkimi przemyśleniami, Oj, a mam ich dużo. Trzymajcie kciuki, zadawajcie pytania i dzielcie się swoimi przeżyciami!. Do następnego

2 komentarze:

  1. Po pierwsze bardzo Ci gratuluję :) Ta chwila, kiedy dowiadujesz się, że jesteś w ciąży jest jedyna w swoim rodzaju. Ja za każdym z trzech razy płakałam, bo nie chciałam być w ciąży. Był to dla mnie koniec świata, a teraz moje dzieci są dla mnie całym światem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej moje gratulacje, Teraz to trzeba czekać, uspokoić się, uporządkować myśli :-)

    OdpowiedzUsuń